Kosmosu początki
Z uśmiechem na ustach stwierdzam, że to ode mnie się zaczęło! Jestem chyba najbardziej doświadczonym uczestnikiem zawodów łazików marsjańskich na świecie. Odkąd pamiętam interesowałem się kosmosem, a w szczególności Marsem. Kilkanaście lat temu wyjątkowo popularne były robotyczne misje na Marsa (Spirit, Opportunity, Sojourner). To właśnie one (i sam Mars) były dla mnie tym co łączyło pasję do kosmosu, science-fiction, automatyki i robotyki.
Już w 2007 roku zapisałem się do Mars Society Polska, a niedługo później dowiedziałem się o istnieniu University Rover Challenge w USA. Coś odjechanego – pomyślałem – warto poświęcić temu czas! Na początku gdy mówiłem że chcę zbudować łazika marsjańskiego to nikt nie wiedział co to jest. Poziom rozpoznawalności tematu łazików był zerowy, a jedyne skojarzenie jakie wywoływał u moich rozmówców to popularne batoniki o nazwie „MARS”.
Pierwszy łazik powstał jeszcze ze Studentami Koła Astronautycznego na Politechnice Warszawskiej i nazywał się SKARABEUSZ, przy współpracy z Mars Society Polska. To było moje pierwsze doświadczenie z URC, 2009 rok. Zajęliśmy 6 miejsce mimo problemów logistycznych, przez które łazik dotarł na miejsce dopiero ostatniego dnia zawodów! Gdy temat łazików trochę się rozkręcił to w 2010 roku założyliśmy drużynę na Politechnice Białostockiej i stworzyliśmy łazika MAGMA we współpracy z UMK z Torunia i zajęliśmy trzecie miejsce. Rok później już samodzielnie na Politechnice Białostockiej zaprojektowaliśmy łazika MAGMA2, dzięki któremu jako pierwszy polski zespół w historii wygraliśmy zawody URC. Zwycięstwo polskiej drużyny było na ustach wszystkich! Znaliśmy się już wtedy z Łukaszem Wilczyńskim, który zakładał w tym czasie Europejską Fundację Kosmiczną. Doszliśmy do wniosku, że to chyba dobry czas, aby stworzyć podobne przedsięwzięcie na tej części globu. Tak zaczęło się European Rover Challenge.
Łazik „SKARABEUSZ”
Łazik „MAGMA”
Łazik „MAGMA2”
Pierwsze zawody ERC
Pierwsze ERC w 2014 roku było początkiem wielkiej przygody. Łukasz poprosił mnie o przygotowanie regulaminu zawodów, podczas gdy on zajął się organizacją przy wsparciu Mars Society Polska. Szukaliśmy własnej formuły, która wyróżniałaby nas w regionie. Zawody URC odbywają się w specjalnym habitacie badawczym na środku pustyni w Utah. Uznaliśmy, że naszym wyróżnikiem będzie publiczność – otwartość na odwiedzających, dzielenie się wiedzą i pasją do łazików. To był start „łazikomanii” w Polsce! Łukasz założył wtedy, że ERC będzie popularnonaukowym, piknikowym wydarzeniem będącym na ustach wszystkich – i tak właśnie się stało. Zawodnicy i goście przyjeżdżający na ERC zawsze doceniają otwartość wydarzenia. W moim odczuciu, połączenie z naukowym piknikiem i otwarcie się na publikę to największa wartość jaką mamy. Wydaje mi się, że żaden inny konkurs kosmiczny na świecie nie osiągnął takiego poziomu zaproszenia do udziału publiczności, młodych ludzi i dzieci.
Myślę, że uczestnicy konferencji ERC też muszą być w szoku. Będąc przyzwyczajonym do klimatu typowych branżowych konferencji nie spodziewają się, że nagle znajdą się w środku tłocznego wydarzenia łączącego biznes ze studentami i dzieciakami budującymi swoje pierwsze łaziki z klocków LEGO. To musi być fantastyczne przeżycie, widzieć jak uczestnicy już w tak młodym wieku mają swój pierwszy kontakt z branżą kosmiczną.
Pamiętam, jak w 2016 roku ERC odbywało się w Rzeszowie, na zadaszonej hali targowej. Rozłożyliśmy na podłodze plandeki mające chronić nową nawierzchnię hali przed zniszczeniem. Gdy zaczęły się pojawiać kolejne ciężarówki wysypujące tony czerwonej, pylącej ziemi, wiedzieliśmy, że to będzie długa noc. Prace nad stworzeniem powierzchni do zawodów trwały zawsze do rana, gdy każdy osiągał już taki poziom zmęczenia, który wprawia w głupawy humor. Pamiętam, że jeden z nas kręcił samochodem kółka na sali wokół Marsyardu udając że jest w statku kosmicznym orbitującym wokół Marsa, wychylając się przez drzwi i przeprowadzając EVA (tj. extra vehicular activity, spacer kosmiczny). Zawsze sporo się działo w dobrej atmosferze, nawet gdy wymagało to 12 godzin pracy fizycznej z łopatą.
Wyzwania zawodników
Udział w ERC nie jest jednorazowym wydarzeniem. Tak jak ja trzy razy uczestniczyłem jako zawodnik, to samo zaobserwowałem u innych drużyn. Pierwszy raz przyjeżdża się zobaczyć o co chodzi w zawodach – drużyny weryfikują pomysły, uważnie obserwują, robią rozpoznanie. Widać, że zawodnicy są niepewni i się uczą. Za drugim razem drużyny już wiedzą jak podejść do tematu, nie raz porzucając poprzednie pomysły na łazika. Trzeci udział zwykle jest tym najbardziej świadomym i przygotowanym, mają większe zaufanie do sprzętu i sprawnie walczą o punkty w konkurencjach.
W zawodach nie liczy się łazik i jego aspekty techniczne, a umiejętność wykorzystania go do osiągnięcia celów konkurencji. Mam wrażenie, że to jest rzadko rozumiane przez drużyny, a kładziemy na to wyjątkowo mocny nacisk. Część drużyn przyjeżdża na zawody z zaawansowaną konstrukcją w którą włożyli dużo czasu, ale nie potrafią wystarczająco dobrze nią sterować. Widać, że skupiają się na tym z czego wykonany jest łazik, zamiast poznać go dobrze od podstaw, nabrać zaufania do sprzętu i doświadczenia w sterowaniu. To właśnie użycie łazika jest punktowane, a nie sam łazik! Drużyny, które biorą udział w zawodach wielokrotnie są o wiele bardziej doświadczone w sterowaniu, znają swój sprzęt, potrafią reagować na usterki i nagłe zmiany.
Pamiętam, że gdy brałem udział w URC 2010 to jeden z zespołów przed nami miał awarię komputera pokładowego i nie chciał się uruchomić, ciągle się restartował. Całe 30-minutowe okienko na przygotowania poświęcili aby go włączyć. To otworzyło nam oczy – coś zasadniczo źle zrobili, to nie powinno tak wyglądać. Przy MAGMIE2 powiedziałem, że nie będziemy mieli żadnego komputera na pokładzie. Łazik był zdalnie sterowany aparaturą modelarską RC, a nasz pulpit kontrolny był prostą „analogową” skrzynką. Gdy przyjechaliśmy rozpocząć konkurencję, wcisnęliśmy włącznik i byliśmy gotowi. To było coś niebywałego dla sędziów, byliśmy z tego dumni.
W ERC zależy nam, aby zawodnicy zrozumieli, że sprzęt jest tylko narzędziem, środkiem do celu. Jeśli skupiają się na budowie i sprzęcie, a tracą z oczu cel, to nic nie zyskują. Myślę, że to widać. Udział w tych zawodach, doświadczenie spędzenia kilku miesięcy na budowie sprzętu zwieńczone niskim wynikiem punktowym to chyba najcenniejsza lekcja, zmuszająca do refleksji. Tutaj też dużo zależy od interdyscyplinarności i kompetencji członków zespołu. W pracy również będą musieli zajmować się logistyką, zarządzaniem, pracą zespołową – to wszystko wpływa na efekt końcowy.
ERC jest jak lody waniliowe
W moich oczach największy sukces ERC to zmiana myślenia o roli Polski w kosmosie. Myślę, że popularność łazików i sympatia z którą się spotkaliśmy sprawiła, że ludzie poczuli, że kosmos nie jest zarezerwowany tylko dla Amerykanów. Pozbyliśmy się kompleksu niższości.
ERC jest jak lody waniliowe, nikt złego słowa nie powie! Pomyśleć o ERC można tylko w pozytywny sposób. Jest powodem do dumy, zdecydowanie zasłużonej. Dla mnie osobiście największą satysfakcją było, gdy robiąc zakupy w sklepie motoryzacyjnym w Białymstoku powiedziałem że „potrzebuję tej części do zawodów łazików marsjańskich”, a sprzedawca dobrze wiedział o czym mówię. Przypadkowy człowiek w lokalnym sklepie wie czym są łaziki marsjańskie? Żaden inny kraj na świecie nie ma tego, co my!